Wczytuję...

proszę czekać

Informacja o plikach cookies. Level Up Games, wydawca gry Tauri World, wykorzystuje pliki cookies, m.in. w celach statystycznych, reklamowych i dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą stosować je także współpracujące z nami firmy badawcze i reklamodawcy. Możesz zmienić ustawienia służące do obsługi cookies w przeglądarce internetowej. . Jeśli kontynuujesz przeglądanie naszych stron bez zmian tych ustawień, przyjmujemy, że wyrażasz zgodę na użycie tych plików. Więcej na ten temat ....

Hasło:Hasło:
Zaloguj
Zapomniane hasło

Świat, który znałeś nie istnieje. Czy jesteś gotów by poznać kolejny?

To był koniec.

admiralicja Pierwsze przestały działać ekrany ukazujące rozmieszczenie myśliwców, które niczym srebrzyste muchy wirowały nad strukturami obronnymi wyspy. Co prawda nadal można było usłyszeć głos dowodzącej Zieloną Eskadrą Livii, ale połączenie działało tylko w jedną stronę. Oficerowie, krzątający się wokół dymiącego pulpitu sterowniczego, nie patrzyli już w stronę Admirała. Gdyby nie trzask palonych obwodów i rzężenie umierających monitorów, w budynku Admiralicji panowałaby niezwykła cisza. Nikt nie pytał o kolejne rozkazy i nikt ich nie oczekiwał. Nikt nie zareagował też na kolejny, tym razem bardzo bliski, wybuch.

- Pole ochronne, dwadzieścia pięć procent - oznajmił martwym głosem porucznik Moriarty, wpatrzony w statutową konsolę. - Brak kontaktu z grupą defensywną.
- Nie mają przeciwpocisków - zakomunikował przyboczny i dodał - musieli zbombardować budynek.

Po tej krótkiej wymianie zdań, znowu zapadła cisza. Budynek Admiralicji umierał. Czy trzeba coś było dodawać?

zdjęcie szpiegowskie

Nieprzyjaciel zaplanował perfekcyjnie każdy swój ruch. Już kilka miesięcy temu donoszono o balonach szpiegowskich, skanujących ruchy flot Sprzymierzonych Wysp. Na naruszenie przestrzeni powietrznej odpowiedziano standardowo: flota wypuściła kilka jednostek zwiadowczych. Jedna z nich nigdy nie powróciła do bazy i dopiero statek klasy Zbieracz, odnalazł jej szczątki. Z zepsutej, zwęglonej kamery holowizyjnej przywiezionej do Centrum Kontrwywiadu wydobyto zamrożony obraz: wielki, unoszący się nad wyspą wroga, cień - Latającą Fortecę. Olbrzymia jednostka była najeżona obronnymi bateriami i wyposażona w co najmniej jedno działo ciężkiej kategorii. W trakcie skanowania obrazu uwidocznił się kolejny niepokojący element: wzmocniony pancerz tego latającego potwora. Ale zanim przekazano dokładne dane Admiralicji, nieprzyjaciel przepuścił atak lądowy z pomocą ponad dwustu maszyn kroczących na bunkry i koszary, połączony z pierwszą falą ataku napowietrznego. W tym samym czasie, zwinne bombowce wroga zniszczyły tartaki i magazyny.

Był to, rzecz jasna, wybieg. Kiedy Admiralicja, w odpowiedzi na atak, wystrzeliła pierwsze eskadry myśliwców wróg zaatakował pełną mocą dumę Sprzymierzonych Wysp: jedyne na tym terenie działo wielkokalibrowe. I chociaż reszta struktur przetrwała (głównie dzięki polu ochronnemu), nikt się nie łudził: porażka była nieunikniona.

- Ewakuują Gildię Handlową - poinformował przyboczny. - Gaius melduje, że roboty kroczące będą w stanie osłaniać ewakuację Platformy i Miasta jeszcze przez pół klepsydry. Prosi o podanie nowych koordynatów spotkania.
- Platforma - odezwał się Admirał po chwili ciszy. - Kryształy załadowane?
- Tak, Admirale.
- Niech je rozgrzeją.
- Rozgrzać kryształy! - krzyknął przyboczny do komunikatora. Nie usłyszano potwierdzenia, ale nie miało to już większego znaczenia. Nastąpił kolejny wybuch, posypało się szkło. Systemy gaśnicze zaczęły wyć jak opętane.
- Musimy już iść, Admirale - odezwał się przyboczny.
- Rozpocznijcie ewakuację personelu - rozkazał Admirał. - Wszystkim podawajcie te same koordynaty: Platforma, Statek Międzyplanetarny “Leonardo”. Rozkaz do wszystkich sił lądowych i powietrznych: osłaniać “Leonardo” za wszelką cenę. Wyruszamy za klepsydrę.
- Tak jest - potwierdził przyboczny. Pochylił się nad konsolą, przebiegając palcami po przyciskach i przekazując ostatnie rozkazy. Po chwili wyprostował się patrząc na Admirała. Zostali sami: budynek Admiralicji był już pusty.
- Idziemy - oznajmił Admirał. Kiedy wyruszyli w kierunku korytarza ewakuacyjnego, przyboczny przystanął na chwilę.
- Czy tam będzie tak samo? Admirale... tam...
- Każda planeta jest inna, ale na każdej jest kryształ. Ale tym razem będzie inaczej niż tutaj - odpowiedział Admirał. - Tym razem to my będziemy na nich czekać.

Świat, który znasz, nie istnieje.

admiralicja Wszystko skończyło się 30 czerwca 1908 roku w chwili, gdy ogromna eksplozja powaliła 40 kilometrów drzew w syberyjskiej Tajdze, niedaleko rzeki Podkamienna Tunguzka, przy jeziorze Bajkał. To, co z początku brano za spory meteoryt, okazało się początkiem Zagłady - jak wiele lat później nazwano ostatnie lata ludzkości.

Kto zawinił? Czy można było powstrzymać nieuniknione? Wiadomo tylko, że ekspedycja na miejsce zdarzenia została wysłana dopiero w 1927 roku, a więc przeszło dziewiętnaście lat później. Przewodził jej Leonid Kulik z Sowieckiej Akademii Nauk przekonany, że w Ziemię uderzyła wielka asteroida z żelaza i niklu. Niestety, nigdy nie udało się zweryfikować jego teorii, gdyż ekspedycja nigdy nie powróciła. Nie miało to jednak znaczenia, ponieważ ludzie zaczęli umierać.

Świat, wciąż nękany politycznymi niesnaskami i rozdarty przez I Wojnę Światową nie był przygotowany na zagadkowe zagrożenie przybyłe z syberyjskiej tajgi. Pierwsza poddała się Rosja: ludzie padali jak muchy, nie było komu grzebać umarłych. Wyludniona Moskwa stała się wielkim cmentarzyskiem, na ulice wdarły się pnącza roślin. A nienasycona Zagłada niebawem opuściła granice kraju i powoli, nieubłaganie, zaczęła rozlewać się po całej Ziemi. Na jej efekty nie trzeba było czekać: fala straszliwej zarazy nie oszczędzała bowiem nikogo, kto pozostał na powierzchni. Ludzie kryli się w kopalniach i jaskiniach, drążono podziemne tunele i zamykano się w podziemnych katakubmach. Robiono wszystko, by przeżyć.

W 1944 roku ustanowiono PPRR - Ponadpaństwowy Rząd Ratunkowy. Z jego inicjatywy powołano rozsiane po całym świecie sztaby naukowe, posiadające tylko jeden cel: znalezienie antidotum na niszcząca ludzkość chorobę. A potem... potem pojawił się Kryształ.

Dopiero kilka lat po jego odkryciu wysnuto związaną z nim teorię. Naukowcy stwierdzili, że tam gdzie przedtem zjawiła się niewytłumaczalna choroba, niosące ją wirusy zaczęły się reorganizować i przyjmować skupioną formę. Tak miał powstać tajemniczy Kryształ. Ludzkość odetchnęła: jeśli Zagłada miała się skończyć powstaniem nowego pierwiastka to uznano, że jest to niewielka cena za jej przetrwanie.

Niestety, nie był to koniec. Był to dopiero początek.

Największe skupisko Kryształu znalazło się w Rosji i zapewne to jego nagromadzenie spowodowało ostateczną katastrofę. W 1966 roku gdy odkryto zagadkowe, antygrawitacycyjne zdolności Kryształu, kontynenty zaczęły już pękać. Kryształ wydawał się zmieniać Ziemię, wpływając na jej własną grawitację.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw nadszedł kolejny Potop: Wielka Fala. Później Ziemia zwolniła swój bieg i pojawiły się huragany, pękała skorupa tektoniczna. Temperatura w wielu punktach planety zaczęła gwałtownie spadać - w innych - równie gwałtownie wzrastać. Zagłada osiągnęła szybko swe apogeum: ocalałe resztki ludzkości skryły się ponownie pod ziemią a Ponadpaństwowy Rząd Ratunkowy przestał istnieć. Planeta, nazywana niegdyś Ziemią, zmieniła się w Archipelag Wysp.

I tak minęło ponad pięćset lat.

Resztki ocalałej ludzkości, skryte w podziemiach i unikające wciąż istniejących ognisk tajemniczej zarazy cofnęły się cywilizacyjnie. Zapomniano o największych odkryciach końca XIX i początku XX wieku. Nieliczni, w podziemiach kilkuset Wysp będących niegdyś fragmentami kontynentów i miast, mówili o bezmiarze wód i błyszczącym Krysztale, o ruinach dawnej cywilizacji zamieszkałej przez dawnych bogów: nikczemnych Carów z których ziemi przybyła Zagłada, walecznych Panów Rządu których potomkowie walczyli z Panami Kryształów i innych, pomniejszych bóstwach, których nikt już nie pamiętał. Z czasem zapomniano i o tych nowych bogach, powtarzając tylko dwa słowa: Zagłada i Kryształ. I było tak do czasu, gdy odnaleziono Wybawcę.

Działo się to w czasach, gdy ludzkość powoli zaczęła wychodzić na powierzchnię Wysp. Wtedy też, w ruinach wyspiarskiego Miasta Pradawnych (niegdyś znanego pod nazwą Clos Luce w dawnej Francji), odkryto podziemia i zapięczętowany przed wiekami schowek, zawierający magiczne księgi Pradawnego o imieniu Leonardo da Vinci. Geniusz sprzed wieków okazał się wybawcą ludzkości.

Księgi tego niezwykłego maga, żyjącego dawno przed Zagładą, umożliwiły ocalałym wyrwanie się z mrocznych okowów niewiedzy i zacofania. Jego nikomu wcześniej nie znane rysunki natchnęły nowych naukowców i nowych uczonych. Ponownie odkryto siłę pary i pierwszych tłoków, a nawet magię statków i lotów w przestrzeni, nad Wyspami. Z czasem powrócono nawet do badań nad Kryształem i jego zagadkowymi cechami.

W roku 1021 Po Zagładzie (PZ) ludzkość odkryła tajemniczą moc natury, zwaną elektrycznością. Pięćset lat później odkryto też jej tajemniczy związek z Kryształami - nie tylko można je było nią wzmocnić ale i, z pomocą odpowiednio dobranych i oszlifowanych Kryształów, stworzyć kontrolowaną Osobliwość (jak naukowcy nazwali ograniczaną mocą Kryształów, Czarną Dziurę). Szybko zauważono, że generowana Osobliwość umożliwiała skoki nadprzestrzenne w ciemną pustkę Kosmosu. Wielu ochotników przypłaciło życiem pierwsze próby oderwania się od starej planety, niegdyś zwanej Ziemią. Pierwsze, realnie działające międzyplanetarne statki zaczęto konstruować dopiero pięćset lat później. I tak, w roku 2009 PZ ludzkość wkroczyła w nową erę: Erę Kosmosu.

Z początku wiele ekspedycji przepadło na zawsze w otchłaniach kosmicznej pustki. Z czasem uznano, że Dawna Ziemia jest jedyną planetą w Galaktyce, nadającą się do zamieszkania. Dodatkowo, ocalała ludzkość nie zamierzała wcale żyć w pokoju na swojej udręczonej kataklizmami planecie. W miarę upływu czasu wytworzyły się na niej frakcje a w powietrzu unosiła się groźba wojny. Napięcie narastało. Co najmniej pięć państw rościło sobie prawa do rządzenia Ziemią: Archipelagiem Wysp.

I było tak aż do czasu, gdy, dzięki badaniom nad emisją energii Kryształu, odkryto jego kosmiczne źródło pochodzenia. Jedno z państw, w tajemnicy przed innymi, stworzyło wówczas wyspecjalizowane, bezzałogowe statki zwiadowcze. Ich celem miało być dotarcie do miejsca w Kosmosie, z którego Kryształ przybył na Ziemię. Statki poruszały się w tamtym kierunku z pomocą aktywowanych skoków. Z niebezpiecznej podróży powróciły tylko trzy z nich, przynosząc niesamowite zdjęcia i materiały: obrazy nie jednej planety lecz całego Archipelagu Planet w odległej Galaktyce. Każda z nich wyglądała podobnie jak Ziemia: bezmiar wód i mrowie wysp. Nie wiadomo było tylko, czy planety są źródłem pochodzenia Kryształu, czy może - tak jak Ziemia - padły jego ofiarą?

Tymczasem zbliżał się koniec. Podobno ostatnia wojna na Ziemi wybuchła z powodu Archipelagu Planet. Wszyscy pragnęli wyruszyć w celu skolonizowania nowych terenów i zdobycia nowych surowców. Uboga w nie Ziemia przestała być atrakcyjna. W tajemnicy konstruowano zatem Statki Międzyplanetarne - gigantyczne maszyny generujące olbrzymią Osobliwość. Powstało ich pięć. W przededniu wojny na Ziemi odleciały cztery z nich. Ostatni, piąty Statek, przyniósł ostateczną zagładę. Gdy wybuchł przy próbie startu, generowana Osobliwość przestała być kontrolowana. Nagle objawiła się szalejąca i rosnąca Czarna Dziura. Dla Ziemi nie było już ratunku.

Tymczasem, tylko jeden Statek Międzyplanetarny dotarł do Archipelagu Planet. Z początku unosił się niczym wielka, okryta słonecznymi żaglami ameba na orbicie planety. Tkwił w mroźnej przestrzeni kosmicznej przez rok, skanując i badając każdy skrawek powierzchni błękitnego globu. Przez cały czas na wybranych wyspach lądowały - na razie niewielkie - transporty kolonistów.

Pierwsze ich ekspedycje donosiły, że planeta to piękne, ale niezbyt gościnne miejsce. Znajdujące się na niej Kryształy generowały czasowe, niebezpieczne wichury i wciąż - tak samo jak w przypadku dawnej Ziemi - wpływały na ukształtowanie jej powierzchni. Trzeba też było odpierać ataki dziwacznych, obcych stworzeń - prawowitych mieszkańców Pierwszej Planety Archipelagu. Prawdziwy problem pojawił się jednak później: gdy wskutek niespodziewanego rozbłysku słonecznego, Statek Międzyplanetarny zaczął opadać na powierzchnię.

Upadek olbrzymiej konstrukcji zakończył marzenie ludzkości o nowym, dobrym początku. Pierwsza Planeta Archipelagu nie podzieliła jednak losu Ziemi - generowana Osobliwość pozostała zamknięta pomiędzy Kryształami generatora skoków międzygalaktycznych.

Gigantyczna skorupa Statku opadła na jedną z największych wysp, żłobiąc straszliwe kratery i niszcząc wszelkie życie w promieniu wielu kilometrów. Pozostała tam niczym pamiątka po Zagładzie: niegdyś Statek Międzyplanetarny... a teraz wielka Cytadela w centrum wielkiego Labiryntu skał, wydrążonych rzek i kanionów. Przeżyła zaledwie garstka nawigatorów, którzy usiłowali przetrwać w tym skalnym piekle, otoczonym przez wichry tworzone przez niestabilną Osobliwość.

Ci, którzy ocaleli w Cytadeli, stracili kontakt z małymi grupkami kolonistów przybyłych w transportowcach. Żyjąc w nieustannym lęku przed wyzwoleniem się Osobliwości, potomkowie nawigatorów zatopili się w starych materiałach Cytadeli usiłując znaleźć ratunek w nauce. Z czasem ich badania zatraciły swój cel i zaczęły służyć niskim pobudkom, takim jak chęć zapanowania nad Pierwszą Planetą i zdobyciu jak największej władzy. Działo się tak, gdyż kolejne pokolenia zapominały powoli o Ziemi, podróży i pochodzeniu samej Cytadeli. Nikt nie pilnował już groźnej Osobliwości mogącej zniszczyć nie tylko Pierwszą Planetę, ale i cały ich Archipelag.

Podobny los spotkał i opuszczonych kolonistów. Mijały lata, w trakcie których zapomnieli o swym pochodzeniu. Stare transportowce pokryły się rdzą i rozpadły, a resztki ludzkości rozmnażały się i rosły w siłę, powoli podbijając kolejne Wyspy i korzystając z technologii opartej na mocy Kryształu. Tworzono nowe machiny, nie rozumiejąc wielu starych danych i wykresów. Z czasem udało się odkryć na nowo tworzenie małych Osobliwości i zbudowano kolejne Statki Międzyplanetarne – choć nie tak duże i niebezpieczne jak ich pierwowzór - umożliwiające eksplorację i podbijanie Archipelagu Planet.

Dziś los ludzkości znów wisi na włosku. Może to Twojej frakcji uda się ją na nowo zjednoczyć? A może staniesz się jednowładcą Archipelagu Wysp, trzymając poddanych pod ciężkim butem władzy? Dowiesz się tego tylko w jeden sposób: grając w TAURI WORLD.